Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poza planszą. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poza planszą. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 4 października 2015

Dni Otwarte 32 BLT w Łasku

Jako wielki fan lotnictwa 26.09.2015 wybrałem się z rodziną do Łasku na Dni Otwarte 32 BLT, aby pooglądać sobie naszych asów powietrznych w akcji. Warto było odstać nawet tę godzinę w korku który się utworzył przed wjazdem do bazy. Przegapiłem w sumie tylko grupowe pokazy MiGów-29 i pary F-16. Wsiadłem sobie do Su-22, do MiGa-29 już nie zdążyłem. W następnym roku wybierzemy się jeszcze wcześniej, to zaliczę wszystkie atrakcje.


Trochę fotek z imprezy.
F-16D
C-130 Hercules


C-17 Globemaster III w powietrzu

Startuje smoker
W kabinie Su-22
F-16D z innej perspektywy
Weteran MiG-21
I-22 Iryda
Mi-24

Pod tym LINKIEM znajdziecie fotki o wiele lepszej jakości z prób przed imprezą.

Ten wpis to dobry teaser do gry AirWarC21 którą ostatnio zdobyłem i zamierzam jakoś wkrótce przetestować.


czwartek, 2 października 2014

Gambit, Punkt Cięcia, Forta - recenzja polskiego military sf Michała Cholewy


Dziś nieco nietypowo, bo przedstawię Wam recenzję trzech polskich powieści military sf autorstwa Michała Cholewy, wydawaną przez Warbook. Jako fan gier bitewnych sf w skali 15mm, sięgnąłem po Gambit, w ramach inspiracji dla swoich potyczek. I nie zawiodłem się.



W powieściach Cholewy dostajemy spójny świat, w którym ludzkość sięgnęła gwiazd i skolonizowała wiele planet, korzystając ze stworzonych przez siebie Sztucznych Inteligencji. SI były potrzebne, z uwagi na fakt, iż skoki międzygwiezdne, będące sposobem na podróż FTL, są zabójcze dla ludzkiego organizmu. Na tyle że podczas skoku większość załogi należy umieścić w hibernatorach, bądź chronić specjalnymi polami. Samo wyliczanie parametrów skoku jest bardzo wyczerpujące dla ludzkiego mózgu i wymaga osobnika o wysokim IQ, który poddawany jest długiemu i wyczerpujacemu szkoleniu. SI pozwalały na ominięcie tego problemu, a produkcja androidów pozwalała na szybką kolonizację nowych planet. Aż do Dnia.
W Dniu, SI, poddane działaniu tajemniczego wirusa, zwróciły się przeciwko ludzkości, skąpując Ziemię w nuklearnym ogniu. Wiele kolonii zostało odciętych od reszty znanego wszechświata, utracono mnóstwo okrętów - kompletna katastrofa. Trzy pozostałe po Dniu mocarstwa - Unia Europejska, Stany Zjednoczone i Imperium Chin - oczywiście rzuciły się sobie do gardeł o pozostałe dostępne skrawki minionego świata.




Nie będę tu streszczał fabuły każdej z książek. Uniknę w ten sposób wielu spoilerów. Jak ktoś będzie miał ochotę to sobie przeczyta. Skupię się raczej na tym co mi się w nich podoba, a co nie.
Na pewno czytaliście już trochę military sf i być może część z Was zgodzi się ze mną że często wojnę przedstawia się jako pewnego rodzaju przygodę, pełną bohaterskich czynów, last standów itp. Jasne, ktoś zawsze tam ginie, ale zwykle nie jest to taka tragedia. 
U Cholewy jest inaczej. Tu wojna pokazana jest tak jak wg mnie powinna być. Miejscem gdzie trafiają ludzie którzy wcale nie chcą być bohaterami, a przeżycie przede wszystkim determinuje ich zachowania. Ponieważ jednak są żołnierzami, no to muszą wykonywać rozkazy, których oczywiście nikt nie tłumaczy (need to know basis). Dość szybko okazuje się, że zwykli żołnierze są jedynie pionkami na szachownicy, a partię rozgrywa ktoś znacznie wyżej postawiony (tu pewien pułkownik z Operacji Specjalnych), kto nie zawaha się poświęcić wielu takich pionów aby osiągnąć postawione przed sobą cele. Wojna nie zna tutaj litości. Bardzo często okazuje się że nagrodą za wykonanie zadania jest możliwość poddania się wrogowi, przez tych co przeżyli. Honorowe zachowania, takie jak zgłoszenie się na ochotnika na misję osłony wycofujących się wojsk, czy wykonanie niebezpiecznej misji, żeby ktoś na górze przesunął towarzyszy z plutonu na liście wymiany jeńców, zostaną na pewno przez kogoś bezlitośnie wykorzystane. Aż wreszcie sami bohaterowie powieści postawieni przed brzemieniem dowodzenia, będą musieli się zastanowić, ile i jak wiele będą w stanie poświęcić by wykonać postawione przed sobą zadanie. Czy wreszcie poświęcą towarzysza z własnego oddziału, aby reszta mogła przeżyć. Więc jeśli od bohaterskich przygód w stylu Johna Ringo wolicie klimat "Wiecznej Wojny" Haldemana, to będzie coś dla Was.

Skoro to military sf to musi być trochę zaawansowanej technologii. Żołnierze Unii korzystają co prawda ze zwykłej broni balistycznej, ale mogą np. sprząc karabin z elektroniką pancerza, aby np. strzelać na komendę radiową. Pancerz piechura (zwykły, nie zmechanizowany) korzysta z aktywnego kamuflażu CSS, wyświetlacza przeziernego i może np. odbierać sygnały z rozrzucanych czujników. A przede wszystkim naszpikowany jest chemią, która potrafi utrzymać żołnierza przy niemal 100% sprawności mimo ciężkich ran. Generalnie wojsko "leci" na chemicznym wspomaganiu. Dzięki temu np. pilot wahadłowca z poguchotanym biodrem potrafi ponownie zasiąść za sterami promu by sprowadzić go z orbity na powierzchnię. Oczywiście wszystko kosztuje, a szpikowanie się painkillerami ma zwykle negatywne efekty kiedy już przestaną działać. Autor chyba musiał grać kiedyś w Stargrunta, bo jako broni przeciwpancernej, żołnierze używają "świnki" będącej lekkim działkiem plazmowym (Stargrunt II - PIG Plasma Infantry Gun). Prócz tego mamy oczywiście poduszkowce, czołgi, strumieniowce (coś w stylu VTOLa czy innej AVki), a nawet mechy (zwane tu pancerzami wspomaganymi).


Powieści mogą okazać się także ciekawe dla fanów walk toczonych przez okręty gwiezdne w przestrzeni kosmicznej. Sposób przedstawiania starć jest, według mojej wiedzy, dość oryginalny. Podczas gdy toczenie walk np. w Full Thruście przypomina starcia flot nawodnych w czasie I wojny światowej, tutaj wygląda raczej jak starcia nowoczesnych okrętów podwodnych. Bardzo wiele zależy od jak najdłuższego pozostania niewykrytym dla przeciwnika, walka elektroniczna jest ważniejsza niż ilość przenoszonego uzbrojenia, a potężne lasery okazują się zwykle bezużyteczne bo większość okrętów pokryta jest refleksyjną powłoką odbijającą strzały. Pozostaje zatem ostrzał rakietami które mogą uszkodzić powłokę na tyle by laser mógł sięgnąć niechronionego kadłuba, a przy odrobinie szczęścia same zniszczą cel, jeśli oczywiście tylko przedrą się przez zakłócenia i ogień przeciwrakietowy. Podoba mi się tu pewien matematyczny fatalizm załóg, które mogą w sumie tylko odliczać czas do uderzenia własnych lub wrogich pocisków, a czasem jedynie mogą dać cała wstecz aby uzyskać kilka cennych sekund na wystrzelenie swoich pocisków zanim oberwą od wrogich. Może nie czuć tu takiego rozmachu i epickości starć (ani miliona rakiet) jak u Webera, ale klimat jest.

Jeśli chodzi o wady to w paru miejscach  akcja potrafi zwolnić w miejscu gdy nie powinna, np. kiedy bohater strasznie długo zastanawia się nad swoim kolejnym ruchem, podczas gdy w rzeczywistości mija jedynie kilka sekund. Wydaje mi się że w trzecim tomie zawiódł proofreader, bo jeńcy wzięci do niewoli przez Jankesów w pierwszej powieści, dziwnym trafem w trzeciej podobno byli w niewoli u Chińczyków, ale to takie drobiazgi.

Generalnie, to kawał dobrego militarnego sf. Jeśli tylko będziecie mieli okazję, polecam. Zwłaszcza, że końcówka trzeciej powieści nie pozostawia złudzeń, że ciąg dalszy nastąpi.

Grafiki pochodzą ze strony wydawnictwa Warbook.

piątek, 25 lipca 2014

Akcja charytatywna - Pomóż Julce

Witajcie.

Być może część z Was już to wie, ale córka naszego forumowego kolegi Kreta, Julia cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. W związku z powyższym od narodzin potrzebuje regularnej opieki medycznej i rehabilitacji, co oczywiście wymaga znacznych funduszy.

Julcia ma 2,5 roku i jest ciekawym życia, inteligentnym i radosnym dzieckiem, ale ma problemy z mową i poruszaniem się. W tym roku wymaga dodatkowo przeprowadzenia kosztownej operacji nóżek, która odbędzie się w bardzo niedługim czasie (ok. 2 tygodni). W związku z powyższym naszym społecznym obowiązkiem jest wspomóc naszego kolegę.

Jeśli zatem czujecie się w obowiązku pomóc, zróbcie to poprzez wpłatę na rzecz Julii na konto
89 8944 0003 0000 2088 2000 0010
z dopiskiem
330/M Julia Mil

Możecie to zrobić jeszcze łatwiej, ściągając sobie program ze strony fundacji: http://www.fundacja-sloneczko.pl/ (prawa strona) - wtedy wystarczy tylko wstawić numer subkonta w wypełnianym formularzu, bo KRS Fundacji jest już wybrany w tym programie.

Dodatkowo, dzięki nieocenionej pomocy Zygzaka i SSM, przygotowaliśmy jednorazową akcję w postaci możliwości zakupienia unikalnej figurki Locusta w skali N. Model został przygotowany przez SSM, a odlewy żywiczne załatwił Zygzak. Master powędruje później jako prezent dla Julii. Aby akcja zebrała jak największy odzew, zgłoszenia na Locusty robimy na forum Lords of the Battlefield (http://www.lordsofthebattlefield.com/fo ... 15&t=40344). Minimalna cena za figurkę wynosi 20$, ale figurek jest tylko 20 i otrzymają je Ci którzy zalicytują najwięcej do niedzieli 27.07.2014.

Z góry dziękujemy za każdą zaoferowaną pomoc. Jeśli macie możliwość przekażcie tą informację dalej.

środa, 31 lipca 2013

Problemy techniczne Solaris7.pl

Jak być może niektórzy wiedzą portal Solaris7.pl został zaatakowany przez boty i inne hakerskie paskudztwo. Ponieważ restart portalu się przedłuża i nie wiadomo kiedy ruszy uruchomiliśmy tymczasowe forum które znajdziecie pod tym adresem:

www.battletech.cba.pl

Mam nadzieję że to tylko chwilowa prowizorka.

poniedziałek, 25 października 2010

Cmentarz Kotowice

Podczas ostatniego urlopu z Lubą na Jurze, natrafiliśmy na stary cmentarz na którym złożono prochy poległych żołnierzy niemieckich, austro-węgierskich i rosyjskich z czasów I wojny światowej.

photos by Luba


poniedziałek, 19 lipca 2010

Badminton

Najstarszym przodkiem badmintona wydaje się być chińskie ti dżian zi - sport polegający na tym, by nie dopuścić by lotka dotknęła ziemi. Przy tym nie wolno było dotykać lotki rękami, a tylko nogami. W tę grę grano już w V wieku p.n.e. 

Pięć wieków później w Chinach, Japonii, Indiach i Grecji pojawiła się gra jeszcze bliższa badmintonowi. Grający w nią zawodnicy odbijali między sobą lotkę przy użyciu przedmiotów przypominających wiosła. Gra przybyła z Azji do Europy (głównie do Anglii i Francji), gdzie stała się popularna pod nazwą „jeu de volant" - czy po polsku wolant. Przebywający na dworze Ludwika XIV król August III przywiózł ją do Polski. Potem swoich sił w wolancie próbował miedzy innymi Stanisław Staszic i Juliusz Słowacki.

Podobnym do wolanta sportem uprawianym w Indiach była poona. To właśnie z poony wywodzi się pomysł użycia w grze siatki rozciągniętej po środku boiska. Rozwiązanie to podpatrzyli stacjonujący w Indiach brytyjscy oficerowie i w II połowie XIX wieku przywieźli je ze sobą do ojczyzny.

Sama nazwa badminton pochodzi od nazwy posiadłości angielskiego księcia, dokładnie VIII księcia Beaufort Henry'ego Charles'a FitzRoy'a Somerset. Posiadłość ta leży w okolicach Bristolu, w hrabstwie Gloucestershire. To właśnie tam w roku 1870 odbyła się oficjalna prezentacja gry znanej po dziś dzień jako badminton.

Badminton to gra dla dwóch lub czterech osób, rozgrywających mecz na boisku długości 13,4 metra i szerokości 6,1 metra. Do gry używa się rakiet i lotki, która standardowo powinna posiadać 16 piór. Użycie lotki odróżnia ten sport od pokrewnych mu gier typu tenis czy squash. 

Serwis badmintonowy różni się znacząco od serwu tenisowego. Przeciwnicy stoją na przekątnej boiska. Serwujący stoi na boisku (po prawej, jeśli posiada parzystą ilość punktów, po lewej, jeśli nie parzystą), nie poza ani na linii. W czasie serwu stopy zawodników (za równo serwujących jak i odbierających) muszą dotykać ziemi. W momencie uderzenia lotka musi znajdować się poniżej linii talii serwującego. Uderzenie musi dotknąć podstawy lotki. Przepis ten wprowadzono, ponieważ okazało się, że lotka chaotycznie wirująca w powietrzu jest bardzo trudna do odebrania. 

Punktowane jest takie przebicie lotki, by trafiła ona w linię lub w boisko po stronie przeciwnika. Punkty zdobywa się również gdy przeciwnik popełni błąd (np. trafi lotką w siatkę). Każda strona może odbić lotkę przed przebiciem jej na pole przeciwnika tylko raz. Strona, która zdobyła punkt serwuje. W dawniejszej wersji zasad punkt można było zdobyć tylko po własnym serwie, obecnie jednak nie ma znaczenia kto serwował. Lotka może ocierać się o siatkę, ale jeśli dotknie sufitu liczne jest to jako błąd (a zatem utrata punktu). 

Gra toczy się do czasu, gdy któraś ze stron wygra dwa sety. Zdobycie seta następuje po uzyskaniu 21 punktów (o ile wiąże się to z co najmniej dwupunktową przewagą, chyba że punktacja sięgnie 30). Zwycięzcy seta rozpoczynają dalszą część gry serwując.

Ostatnio z Lubą, w ramach letniego programu ruszenia tyłków z domu i aktywizacji ruchowej, kupiliśmy sobie rakietki i lotki. Gramy sobie na razie lajtowo, w parku. Nie tak jak Ci wymiatacze poniżej. Ale zapraszam wszystkich do tej formy spędzania wolnego czasu. Trzeba sobie czasem odpocząć od planszy.


Dane z Wikipedii oraz strony aktywni.pl.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...