sobota, 30 października 2010

Normanowie i Plebs

Kolejna porcja Basic Impetusa.

Tym razem z dalekiej Wielkopolski przybył do mnie Gurek i racząc się ze mną winem poprowadził wojska Andegawenów przeciwko sycylijskim powstańcom podczas Sycylijskich Nieszporów.

Gurek miał do dyspozycji trzy oddziały ciężkich normańskich rycerzy zdolnych zmieść z powierzchni Ziemi niemal każdą z wrogich jednostek, oddział harcowników z lekkimi kuszami, dwa oddziały ciężkiej piechoty i zwarty oddział łuczników.

Ja miałem do dyspozycji oddział ciężkiej jazdy szlachty sycylijskiej (gorszej od normańskiej), oddział lekkiej konnicy, dwa oddziały miejskich włóczników, dwa miejskie oddziały ciężkich kuszników z pawężami, dwa oddziały marnej piechoty feudalnej i dwie grupy harcowników z kuszami.

Przewaga liczebna po mojej stronie, ale tylko 5 z moich jednostek była zbliżona wartością bojową do Andegawenów.

Pierwsza bitwa

Atak tłuszczy sycylijskiej na niemal całkiem odsłoniętym terenie, zakończony szarżą rycerzy Gurka na moje prawe skrzydło tak udana, że po jej zakończeniu zostało mi tylko pięć jednostek na lewym skrzydle.
Moja armia została rozbita kosztem tylko jednego harcownika andegaweńskiego.

Druga bitwa

Obrona sycylijczyków w zwężeniu pomiędzy rzeką a jeziorem.

Tym razem rycerze normańscy przeliczyli się atakując bez wsparcia piechoty na moje główne siły w ciasnym terenie.

Zaczęli dobrze, jeden z ich oddziałów jednym uderzeniem zmiótł dwie jednostki wiejskiej piechoty próbujące ich zajść od flanki podczas pokonywania przez nie rzeki. Niestety impet uderzenia wciągnął rycerzy w strumień, uniemożliwiając im szybkie dołączenie do uderzenia na moją linię piechoty i kuszników miejskich.

Rycerze po stronie jeziora z zaskoczeniem wycofali się przed wściekłą obroną harcowników, zostawiając wysunięty naprzód oddział generała na pastwę moich ciężkich kuszy.


Andegaweni zaznaczeni na niebiesko, sycylijczycy beżowi.
Oddział piechoty bezpośrednio "nad" jeziorem też powinien być zaznaczony jako andegaweński.

Tymczasem moja ciężka i lekka kawaleria prawą stroną ominęła jezioro i ściągnęła uwagę całej wrogiej piechoty. Lekka jazda przemknęła obok piechoty wchodząc na tyły wroga, a sycylijscy rycerze zostali zatrzymani przez łuczników i harcowników, którzy skoncentrowanym ostrzałem dezorganizowali ich szyk.
Spowolniło to znacznie działania na tej flance.

Sprawy znowu zaczęły wyglądać czarno dla buntowników. W środku rycerze normańscy przegrupowali się i rozbili jeszcze harcowników, kuszników i jednych włóczników. Armia była na skraju załamania morale.

Andegaweni ponieśli jednak przy szarży spore straty. Tylko jeden oddział rycerzy pozostawał nienaruszony. Oddział generała stracił połowę dzielności bojowej, a trzeci był już całkiem rozbity. Do tego rycerze byli zdezorganizowani i okrążeni przez kuszników i harcowników. Oddział generała nie zdołał wydostać się z pułapki, a resztka rycerzy skazana była na śmierć z rąk ścigających ich bezlitośnie harcowników.

Sprawy rozstrzygnęła jednak lekka kawaleria, wykonując pełne okrążenie wokół piechoty i łuczników normańskich, po czym szczęśliwą salwą rozbiła łuczników.

Dobre armie, dobry teren, dobrzy gracze ;) - dobra zabawa.

poniedziałek, 25 października 2010

Cmentarz Kotowice

Podczas ostatniego urlopu z Lubą na Jurze, natrafiliśmy na stary cmentarz na którym złożono prochy poległych żołnierzy niemieckich, austro-węgierskich i rosyjskich z czasów I wojny światowej.

photos by Luba


sobota, 16 października 2010

The Ancient Art of Randomness - Maraton Basic Impetusa

Stara gwardia nie wymięka. Nawet jeżeli są ostatnimi na Reducie, to i tak stają mężnie.

Mimo braku lokalu w tradycyjnym miejscu spotkań na wydziale historycznym UŁ, mimo tego że oprócz ich dwóch nikt nie dotarł, Brathac i Borsuuk westchnęli, napili się herbatki i zasiedli po przeciwnych stronach stołu z zamiarem wzajemnego zmasakrowania przeciwnych armii dalekiego wschodu. Użyliśmy do tego celu systemu Basic Impetus.

BITWA I
Mongołowie przeciwko Samurajom

Mongołowie we wczesnej wersji czysto konnej pod moim dowództwem. 6 jednostek lekkiej jazdy i 2 cięższe oddziały Khana z elitą wojowników.

Samuraje typu wczesnego (XIII wiek) z mocnym kontyngentem jazdy (4 oddziały), agresywną lekką piechotą z naginatami (3 oddziały) i pieszymi łucznikami (2 oddziały).


Na początku łucznicy japońscy (ciężka piechota z dobrymi łukami, zabójcza na dystans i w zwarciu!) poszatkowali moich nazbyt optymistycznie wysuniętych cięższych jeźdźców, zagrażając oddziałowi generała.


I kiedy wszystko wyglądało dość kiepsko dla Mongołów nagle kostki zaczęły robić dla mnie cuda i na każdy ostrzał moich lekkich rzucany w ilości 3k6 miałem co najmniej jedną szóstkę, co oznaczało szkody dla Brathaca.



Coraz większe zamieszanie działało na korzyść moich mobilnych wojowników tak, że szybko armie całkiem wymieszały się, a oddziały Samurajów jeden po drugim znikały z pola bitwy.

W tym właśnie momencie zobaczyliście, że nie mieliśmy figurek, tylko masterwork proxy unit bases mojej własnej produkcji. Kolory dopicowałem w Gimpie (Gimp to darmowy Photoshop, tak jak masterwork proxy unit bases to darmowe figurki; ale można? można!).

WYNIK: Totalna przegrana Samurajów.
CYTAT: "Okej, ale Mongołami już nigdy nie będziesz grał."

BITWA II
Samuraje przeciw Chińczykom z południowego Cesarstwa Sung

Samuraje typu wczesnego (XIII wiek) tym razem w odmianie pieszej, z symbolicznym oddziałem jazdy, lekką piechotą (3 oddziały) i pieszymi łucznikami (2 oddziały).

Armia Sung to głównie ciężka piechota (4 oddziały) i kusznicy oraz łucznicy (po 2 oddziały); do tego 2 oddziały kawalerii.

Samuraje znowu wbrew prawdopodobieństwu stali się agresorami.

 
Chińczycy ustawili się w uniwersalnym szyku z bronią miotającą przed i po bokach piechoty i jazdą zamykająca skrzydła.
Japończycy stanęli ławą łuczników w lesie z jedyną jazdą daleko na lewym skrzydle, a lekką piechotą w kolumnie z prawej strony, na drodze.

Cały środek planszy stał się dla mnie strefą śmierci - Samuraje z łukami mają przewagę zasięgu i skuteczności w porównaniu z Chińczykami. Ruszyłem więc jedną kawalerią z obstawą łuczników przeciwko kawalerii Brathaca, a środek zacząłem przegrupowywać w przygotowaniu na starcie z szybko nacierającymi drogą lekkimi piechurami.

Przegrupowanie wprowadziło piękny chaos w moje szyki, ale na szczęście przygotowałem boczny atak drugiej konnicy i ciężkiej piechoty na nacierających na moich kuszników Samurajów. Poszło doskonale i tylko jeden z trzech oddziałów dał radę się wycofać i walczyć dalej.

W tym czasie łucznicy japońscy wyszli z lasu naprzód i zaczęli sięgać strzałami moich wysuniętych kuszników.

O wyniku zadecydowała porażka mojej szarży na kawalerię dowódcy samurajów. Mimo poprawnego przygotowania, oskrzydlenia wroga kawalerią kosztem wystawienia na niemal pewną śmierć ciężkiej piechoty kostki zdecydowały, że mój atak skończył się porażką z kretesem. Straciłem kawalerię i zaraz potem obydwie jednostki piechoty - całe prawe skrzydło.

Na lewym sytuacja też nie wyglądała najlepiej i zanim zdążyłem dojść łuczników kawalerią, straciłem ponad połowę swoich sił i przegrałem grę.

WYNIK: Zdecydowane zwycięstwo Samurajów.
CYTAT: "To będzie najkrótsza szarża w historii Japonii!" - o ataku lekkiej piechoty na cała moją armię.

BITWA III
Samurajowie konni przeciwko Samurajom pieszym.


Tutaj kostki już dały czadu po całości.

Moi Samurajowie konni (jak z pierwszej bitwy) natarli na Samurajów pieszych (tych z drugiej). Wykorzystując późniejsze rozstawianie uderzyli całą kawalerią na prawe skrzydło Brathaca, zabijając mu generała bez strat własnych.

Na środku linia łuczników trzymała na dystans moje oddziały lekkiej i ciężkiej piechoty. Zadając im co jakiś czas lekkie straty.

Wystawiona po mojej prawej lekka piechota Brathaca właściwie nie wzięła udziału w bitwie, ponieważ rozstawiłem się daleko od niej a do pilnowania przejścia wyznaczyłem jedną jednostkę mojej lekkiej piechoty. Nie tylko spełniła swoją rolę wiążącą, ale nawet dała radę zniszczyć jeden oddział Brathaca i poważnie osłabić drugi zanim poległa.

Niestety kostki chciały ze mnie zakpić i kiedy po wejściu na skrzydło armii Brathaca moja kawaleria zakręciła aby jeden po drugim zjadać oddziały piechoty idąc w poprzek jego frontu, nie potrafiła stawić czoła piechocie na otwartym terenie i wbrew prawdopodobieństwu odbijała się narażając na kolejne salwy zabójczych strzał.

WYNIK: Samurajowie piesi wygrali z niewielkim zapasem.
CYTAT: "Spróbujmy DBA. Może tamta gra ma coś, czego tej brakuje."


REZULTAT KOŃCOWY:
Brathac 2 : Borsuuk 1

czwartek, 14 października 2010

"Sternik, Scheisse... Lewo na burt!", czyli o krowach w kosmosie

Po wielu grach w Full Thrust, w których wiernie trzymałem się sowieckiej floty ESU. Postanowiłem wreszcie dać szansę innym frakcjom. Ponieważ lubię prostotę, to z siermiężnych jednostek eurosolarnych przesiadłem się na toporne okręty NSL. 

Wynik muszę uznać za ciekawy, mimo że przegrałem z nijakim-uniwersalnym NAC.

- Sternik, Scheisse... Lewo na burt! - Kontradmirał Drewczenko prawie wyskoczył już z fotela na mostku ciężkiego pancernika flagowego 34tej floty Nowej Ligi Szwabskiej. - Pełna moc na tych durnych silnikach manewrowych! Zaraz nam ci wszyscy j***** konfederaci wejdą na dupę!

Bitwa jak dotąd szła po myśli Kontradmirała. Skoncentrował wszystkie swoje okręty na lewej flance idącego rozciągniętą ławą przeciwnika. Stracił jeden niszczyciel z awangardy wyłączając z walki obydwa krążowniki rakietowe Konfederacji Nowoanglijskiej.

Jednak w tym czasie pozostałe okręty NAC ciągle przyspieszały, coraz mocniej wchodząc mu na burtę i na rufę.

Mimo ognia zaporowego drednot Konfederacji zbliżał się wbijając kolejne salwy z graserów w kadłub mniejszego pancernika. Komandor Von Spetke coraz chwila donosił o kolejnych zniszczeniach swojego okrętu.

Drevczenko wiedział jak bardzo ten faszysta nim gardził, zresztą ze wzajemnością. Cała kariera Von Spetkego opierała się na koneksjach rodzinnych i sztywnych plecach. Drevczenko nie mógł mieć nadziei na żadne awanse. Był Ukraińcem, co więcej zaczynał służbę wojskową we flocie Związku Euroazjatyckiego. Są tacy co uważają go za zdrajcę. Zwłaszcza tacy, którzy nie mają pojęcia o wojnie.

Dowodząc okrętami ESU potrafił pokonać każdego przeciwnika. Zwrotne, wytrzymałe i dobrze uzbrojone. Gdyby miał tu dzisiaj, Mandżurię albo Kilka Tybetów, Anglicy nie wydostaliby się ze strefy śmierci.

Tymczasem te szwabskie krowy nie chcą skręcać. A Von Spetke może mieć tym razem racje. Drednot NAC powinien już zacząć tracić zdolności bojowe, ale nadal  pruje ze wszystkich dział do Spetkego. Za chwilę wyjdzie poza kąt ostrzału torped, co oznacza że zostaną im same boczne baterie laserowe, a to niewiele na otoczonego polem siłowym drednota. Mimo najwyższych wysiłków maszynowni i pilotów kolejne działa musiały ucichnąć, kiedy potężny okręt przeciwnika usuwał się poza ich pole ostrzału.

Błysk na jednym z ekranów taktycznych zasygnalizował kolejne trafienie w pancernik Von Spetkego tuż po tym, jak dwa okręty zwiadowcze podeszły do niego kursem kolizyjnym i dopiero w ostatniej chwili przed kolizją odbiły trafiając pod zmasowany ogień.

- Pane admirale, komandor Von Spetke wywołuje Pana na wizji.
- Połączyć!

Spocony Von Spetke stał nieruchomo. Było słychać wrzaski załogi na mostku próbującej opanować, w tle widać było jednego z oficerów patrzącego z przerażeniem na swojego dowódcę.

Za jedno Drewczenko podziwiał potem Von Spetkego do końca życia. Komandor Kriegsmarine dał w ostatniej chwili życia dowód charakteru. Nie powiedział ani słowa do wyższego rangą oficera, którego nienawidził i który odpowiadał za jego nadchodzącą śmierć. Dzięki kilkuletniej znajomości Drewczenko dostrzegał na twarzy Von Spetkego bezbrzeżną wzgardę dla jego osoby, dla jego narodowości i jego metod dowodzenia. Chociaż dla Drewczenki zdawało się to wiecznością, połączenie trwało kilka sekund, po czym potężny pancernik klasy Graf Spee przestał istnieć rozniesiony na strzępy przez oddaną z niewielkiej odległości salwę drednota.

Niszczyciele eskortowe również były w opałach, tylko jeden był jeszcze w dobrym stanie. Został z tyłu i niemal burta w burtę z drednotem ostrzeliwał go. Pozostałe choć nadal w gotowości bojowej były już mocno pogruchotane.

W ostatniej chwili Drewczenko próbował ratować sytuację i odbijając w przeciwnym kierunku przechwycić rozpędzonego drednota, jednak nawet ta ciężka jednostka była bardziej zwrotna od pancernika NSL. Drednot wyhamował i tym razem pruł do pancernika dowodzenia.

Kolejne dwa niszczyciele padły pod ostrzałem. Drednot jak po sznurku podążał za Drewczenką.

Wciąż mając przed oczami dumną postawę Von Spetkego kontradmirał dał rozkaz do odwrotu.

Gratuluję Pawle!
Mimo, że na początku kostki bardzo chciały cię skrzywdzić doskonale wykorzystałeś małą manewrowość okrętów NSL.

poniedziałek, 4 października 2010

De Bellis Antiquitatis - darmowy bitewniak po sieci







   Idąc za ciosem - nomen omen - IMPETUSa, szukałem w sieci materiałów o jednym z najpopularniejszych bitewniaków świata antycznego i średniowiecza, czyli "De Bellis Antiquitatis" (DBA). Jest to pierwsza z całej serii gier opartych na podobnym systemie nazywanym DBx. Pozostałe to między innymi "De Bellis Renationis" (DBR) wprowadzająca realia XVI i XVII wiecznych wojsk używających pik i broni palnej, "De Bellis Multitudinis" (DBM) i "De Bellis Magistorum Militum" (DBMM) rozszerzające zasady i zwiększające wielkość armii, czy "Hordes of the Things" (HOTT) pozwalająca walczyć fantastycznymi armiami ze światów magii i miecza.  Wszystkie sygnowane są przez jedną osobę, Phila Barkera.

   DBA pozostała do dzisiaj najpopularniejszą grą, nie dając prześcignąć się nadmiernie skomplikowanym DBM i DBMM, oraz bardziej ograniczonym co do ilości armii i możliwych taktyk DBR.

   Zacznijmy od tego, że DBA to nie gra bitewna przeznaczona do rekonstruowania historycznych batalii. Jest to za to gra będąca zaskakująco udanym połączeniem figurkowej gry bitewnej i gry logicznej. Kiedy gracz przegryzie się już przez wszystkie (szczegółowe) zasady dotyczące rozstawiania terenu, wyboru składu armii, kolejności rozstawiania, zasad aktywacji ruchu i walki różnych rodzajów wojsk, sama gra często bardziej przypomina szachy niż Warhammer Fantasy Battle.

   Każda armia składa się dokładnie z 12 jednostek. Każda jednostka opisana jest tylko przez jej typ uzbrojenia i zachowania na polu bitwy. Żadnych współczynników, żadnych rozpisek armii potrzebnych do określania trudności testów. "Rycerze" to zawsze ta sama jednostka nie ważne czy mówimy o konnych kondotierach, czy bizantyjskich katafraktach - opierają się na impecie szarży, są niezwykle niebezpieczni dla niemal wszystkich jednostek wroga ale za to podatni na ściganie jednostek wroga niezależnie od sytuacji., Podobnie ma się z lekką jazdą, harcownikami, łucznikami, ciężką piechotą uzbrojoną głównie w broń krótką, i artylerią. Zawsze wystarczy jeden rzut oka na jednostki przeciwnika żeby ocenić sytuację.

  Gra składa się z następujących po sobie na przemian rund (ang. bound) obu graczy. W swojej rundzie gracz może wykonać jedynie ograniczoną ilość ruchów, określoną na początku rundy rzutem k6. Z tego powodu jedną z najważniejszych umiejętności w DBA jest tworzenie i kontrolowanie grup stykających się ze sobą jednostek poruszanych jedną aktywacją. Grupy mogą poruszać się jedynie naprzód lub obracać by zwrócić się w tą samą stronę, w którą skierowana jest inna wskazana jednostka, co czyni je bezwładnymi w porównaniu z pojedynczymi jednostkami, których ruch ograniczony jest jedynie maksymalną odległością pokonaną przez narożniki podstawki.

  Walka jednostek ma ciekawy przebieg: grupy jednostek zwykle zwierają się ze sobą tworząc prostą linie starcia. Następnie każda z par stojących dokładnie naprzeciw siebie toczy walkę, której szanse zależą od podstawowego modyfikatora dla danej jednostki wynoszącym od +1 do +5 i dalszych modyfikatorów wynikających z wspomagania przez niektóre jednostki z drugiej linii, przewagę terenową, a także ujemne modyfikatory za dodatkowe jednostki przeciwnika flankujące (overlapping) naszą. Do tej wartości każda ze stron dodaje rzut k6. Wyniki walki mogą być cztery: zniszczenie, odepchnięcie, lub zmuszenie do ucieczki jednostki wroga albo remis i pozostanie w zwarciu na następną rundę. Najczęstszy wynik to odepchnięcie. Pada on przy niewielkich różnicach zmodyfikowanych rzutów walki (mniej niż dwukrotna różnica). Walka dystansowa ograniczona jest do łuczników, wozów taborowych i artylerii, jednak nawet one mają stosunkowo niewielki zasięg rażenia, bardzo łatwy do "przeskoczenia" np. przez lekką piechotę czy kawalerię bez ryzyka bycia ostrzelanym przed doprowadzeniem do zwarcia.

   Nie znaczy to, że łucznicy są słabymi jednostkami w DBA. Nie ma w tej grze słabych ani mocnych jednostek. Jak w grze papier-nożyce-kamień każdy typ wojska ma swoich ulubionych wrogów i takich, od których bezwzględnie powinien trzymać się z daleka. Np. łucznicy w pierwszej rundzie zwarcia są zabójczy dla kawalerii i rycerzy, ale łatwo ulegają piechurom. Jeśli nałożymy te zależności na konieczność manewrowania grupami jednostek po polu bitwy urozmaiconym terenem trudnym lub wręcz niemożliwym do pokonania dla niektórych oddziałów, to otrzymamy bardzo złożoną zagadkę logiczną, w której dodatkowo ciągle "miesza" element losowy. Zasady zwycięstwa są proste: wygrywa ten, kto pierwszy zniszczy cztery oddziały wroga lub oddział z jego generałem, jednocześnie pokonując więcej oddziałów wroga niż tracąc własnych.


   Ładnych kilka lat temu DBA dorobiła się oficjalnej wersji internetowej DBA online. Po zainstalowaniu programu na komputerze, możemy rozgrywać gry przez sieć, lub na jednym komputerze w trybie hot-seat, korzystając z ponad 150 oficjalnych rozpisek armii. Gra w wersji trial jest darmowa, ale kosztem sporego ograniczenia w grach sieciowych - gra dla trialowego gracza kończy się w rundzie w której łączna ilość zniszczonych oddziałów obu armii to trzy lub więcej. Za darmo grać pełne bitwy można tylko w trybie hot-seat.

  Interface i przebieg rozgrywki wymaga pewnego otrzaskania się, ale potem jest przejrzysty i wygodny. Na stronie programu znaleźć można podstawowe zasady gry, rozpiski armii, wskazówki taktyczne i oczywiście sposób wykupienia pełnego konta umożliwiającego grę w turniejach, klasyfikację, itp. 

   Póki co od tygodnia bawię się wersją darmową, ale powoli zaczyna mi doskwierać przedwczesne kończenie się bitew i zaczynam rozważać wydanie niecałych 10$ na pakiet 10 pełnych gier sieciowych. Trzymiesięczna aktywacja pełnego konta to już 29$...

Pełna wersja już za darmo


Nie jest to może informacja świeża, ale od jakiegoś czasu DBAoL jest darmowa również w wersji pełnej subskrypcji. Trzeba w tym celu skontaktować się z opiekunami programu na Fanaticus Forum. Niestety wiąże się to z całkowitym zaprzestaniem rozwijania programu, przez co nie działa on już pod Windowsem 7. Chociaż na forum jest również wątek w tym temacie i wydawało mi się, że niektórzy chwalili się odpaleniem DBAoL na 64-bitowym systemie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...