niedziela, 22 września 2013

Totalna dziecinada - Song of Blades and Heroes

Wolna chata, kilka piw i zabawki syna, to wszystko czego potrzeba dobrze zmotywowanym strategom do rozegrania emocjonującej pojedynku w Song of Blades and Heroes.

Widok zakończenia potyczki pokazany od prawej flanki brathaca.
Od razu zaznaczam, że jakość i forma kart postaci nie była wynikiem wypitego piwa. Robiłem je wspólnie z moim pięcioletnim synem kilka dni wcześniej.

Sama bitwa była krótka, jak przejaśnienia w ostatnim deszczowym tygodniu. Wylosowaliśmy scenariusz typu "wyścig po fanty". Dwa potencjalne miejsca ukrycia skarbu znalazły się w pobliżu brzegu planszy brathaca, a jeden po mojej stronie.

Siły brathaca w postaci pięciu Gormitów, ruszyły pierwsze, szybko osiągając pierwszy z wyznaczonych punktów ukrycia skarbu.

Moje Śmieciaki choć bardziej liczne, nie dysponowały tak bogatym zestawem umiejętności dodatkowych. Miałem tylko jednego latającego stwora przeciw dwóm lataczom brathaca, co w sytuacji, gdy wszystkie punkty do przeszukania znajdowały się w trudnym terenie, było znaczącym ograniczeniem. Na szczęście kostki postanowiły zniwelować wszelkie przewagi Gormitów i raz za razem brathac tracił inicjatywę. Udało mi się dzięki temu przejść trzema postaciami na jego połowę planszy i blokować przeciwników próbujących dostać się do drugiego z potencjalnych miejsc ukrycia skarbu, czy chcących wlecieć na moją flankę.

Przy nadal znikomych możliwościach działania brathaca, sprawdziłem pozostałe dwa punkty ukrycia, szczęśliwie odnalazłem fant w pobliżu własnego brzegu planszy i uciekłem z nim poza krawędź, wyczerpując tym warunki zwycięstwa.

1 komentarz:

  1. Heheh. I to jest właśnie w Pieśni fajne. Możesz zagrać czymkolwiek co udaje figurki. Ale kostki faktycznie tego wieczoru nie były po mojej stronie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...