Strony

czwartek, 25 czerwca 2015

VI Operacja Łódzka - raport

No i po kolejnej Operacji.  Przybyło kilku gości spoza Łodzi, a paru członków Reduty miało okazję przetestować grę o nazwie "Orzeł, Lew i Lillie". Ja tradycyjnie pograłem w swoje ulubione tytuły.




Sobota 

Wraz z Killy'm usiedliśmy wpierw do PQ-17,  czyli symulacji arktycznych konwojów morskich z Anglii do ZSRR podczas Drugiej Wojny Światowej. Rozegraliśmy początkowy scenariusz PQ-6 w którym mamy tylko jeden konwój, oraz noc polarną uniemożliwiającą stronie niemieckiej użycie lotnictwa.




Konwój przemknął niezauważony do czasu, gdy Killy wyprowadził z Tromso flotyllę 4 niszczycieli, której nie wykrył mój Task Force osłony konwoju. Mimo nocy polarnej i typowej kiepskiej pogody niemieckie niszczyciele odnalazły i zaatakowały konwój płynący w osłonie tylko dwóch niszczycieli brytyjskich. Na szczęście nie doszło do zaskoczenia, ponadto zielone załogi na niemieckich okrętach ograniczyły zdolności bojowe Kriegsmarine i po pierwszej potyczce Killy'emu zostały już tylko 3 niszczyciele.  W międzyczasie doszło także do potyczki między sowieckimi niszczycielami a niemieckimi łodziami podwodnymi, ale na moje szczęście wszystkie wystrzelone torpedy chybiły celu. Killy nie dał za wygraną i dogonił konwój przed Murmańskiem i tym razem uzyskał zaskoczenie co umożliwiło mu storpedowanie jednego mojego niszczyciela. Zanim do tego doszło, moje niszczyciele posłały jego dwa na dno. Konwój wymknął się obławie i dopłynął nienaruszony do Murmańska. Niemiecką flotyllę dokończył mój krążownik płynący do Murmańska z misją dyplomatyczną (były by dodatkowe VP jakbym doczytał że ma tam być wcześniej).




Lubię tę grę. Muszę w końcu zagrać w jakiś większy scenariusz. Ale zagraliśmy tu z błędem.  Do czasu rozpoczęcia gry przez niemieckiego gracza, gracz aliancki nie sprawdza losowych wydarzeń.

Kolejną grą w jaką zagraliśmy to Nightfighter Killy'ego. Mój Ju-88 miał za zadanie dopaść przynajmniej jednego z trzech Wellingtonów. Do dyspozycji miałem dwa naziemne radary (Wurzburg i Freya) a później strefy reflektorów. Z radarami poszło średnio ale udało mi się ostatecznie złapać namiar i namierzyć bombowiec wzrokowo.  Trochę jednak zajęło ustawienie się do strzału. Przy pierwszym nieskutecznym ataku, bombowiec umknął na bok korkociągiem i musiałem go znów namierzyć. Drugi atak był udany, ale nie zestrzelił bombowca a wykonany przed końcem planszy korkociąg spowodował że znów straciłem go z oczu. Mogłem albo zawrócić i szukać kolejnego, albo zaryzykować ostatnią turę lotu naprzód, mając nadzieję że bombowiec nie odbił w bok podczas korkociągu. Wybrałem to drugie,  ale niestety Wellington znajdował się na heksie obok,  a do skuteczne ataku mój myśliwiec powinien znajdować się na tym samym heksie.  Wylot za planszę sprawił że przegrałem tę partię.


Nightfighter to kolejna świetna gra ze stajni Lee Bricommbe-Wooda. Jest szybsza niż pozostałe, poza tym skonstruowana jest w sposób umożliwiający stopniowe poznawanie coraz bardziej zaawansowanych zasad i rozgrywanie scenariuszy na poszczególnych poziomach trudności.

Ostatnią grą soboty były Orły i Rakiety. Znów wziąłem stronę atakujących a Killy wybrał obronę polskiego nieba. Killy szybko wyłączył z gry Flotę Bałtycką, jednak na pozostałych kierunkach stopniowo oddawał pole. Nalotami Tu-22M i atakami rakietowymi zniszczyłem lotniska w Krzesinach oraz Łasku, niszcząc przy okazji jedną z polskich eskadr F-16. Mając tylko trzy kierunki natarcia dobierałem nieco więcej kart co skutkowało także większą reakcją NATO i Killy dostał wsparcie brytyjskich Eurofighterów i czeskich Gripenów. Ostatecznie zdobyłem jedynie 10 Punktów Zwycięstwa, nie kończąc ani jednego z kierunków natarcia, zdobywając Górny Śląsk, Warszawę i Gdańsk. Zabrakło mi punktu aby wygrać.




Niedziela

W niedzielę zagrałem z Gerhardem i jego bratem w First World War od Phalanx Games. Ja stanąłem na czele wojsk aliantów zarówno zachodnich i wschodnich. Brat Gerharda wziął Niemców, a Gerhard sojuszników Niemiec. Sytuacja na froncie zachodnim przez pierwsze dwie tury była dość wyrównana, dopiero w 1916 roku na dwóch z czterech frontów rozbiłem niemieckie armie zajmując ich pozycje wyjściowe. Na froncie wschodnim armiom rosyjskim w 1914 udało się rozbić armie austro-węgierskie zajmując jedną z ich baz zaopatrzenia, co miało wpływ na dalszą rozgrywkę. Armie serbskie, wspierane przez siły ekspedycyjne Brytyjczyków pokonały także siły A-W na Bałkanach zajmując kolejną bazę zaopatrzenia. W 1915 po otwarciu frontu włoskiego Austro-Węgry straciły swoją przedostatnią bazę zaopatrzenia, co znacznie zredukowało ich możliwości odzyskiwania wojsk. W 1916 otworzył się dodatkowo front rumuński co przypieczętowało los A-W. Nie pomogła nawet niemiecka ofensywa na froncie wschodnim spychająca Rosjan do Inflant i Smoleńska. Pod koniec tury 1916, zarówno Niemcy jak i Austro-Węgry nie zdały testów kapitulacji co oznaczało, że wygrałem tę partię.



First World War to prosta i w miarę szybka gra. Trochę jednakże zbyt abstrakcyjna jak na mój gust.

Pod sam koniec imprezy dotarł Andman z którym zagrałem kilka tur w Zimną Wojnę jako Stany Zjednoczone. Na początku udało mi się uzyskać pewną przewagę w krajach europejskich wyrywając z rąk czerwonych NRD. Niestety później kiepskie karty na ręku spowodowały uzyskanie przez ZSRR coraz to większych wpływów w Azji i Afryce, dzięki czemu Andman po 5 turach gry pokonał mnie na Punkty Zwycięstwa.


Muszę jeszcze kiedyś w to zagrać.

Link do albumu ze zdjęciami.

I to by było na tyle z mojej strony. Do zobaczenia przy planszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz