Strony

czwartek, 17 października 2013

Memuary Miki, czyli Fearless Leader kopie w kalendarz pod Łaskiem

Mówiłam, mówiłam byśmy nie pchali się tak daleko od Łodzi, że byłe bazy wojskowe to zbyt niebezpieczne miejsca!! Ale nie - Mika no co ty? W tym miejscu na pewno znajdziemy dużo stuffu sprzed wojny. Że przed wojną w Łasku stacjonowały jakieś F-16, czy inne migi, że na pewno będzie tam coś cennego. No i się spieprzyło!!


Kiedy dotarliśmy na miejsce okazało się że nie tylko my mamy ochotę splądrować tę starą bazę. Spalskie Bagna wypluły z siebie kolejną porcję pokręconych mutków, a skądś przyplątała sie jeszcze banda ludków z dwoma cywilnymi robotami i tym verflixte trójnogim psojaszczurem, który uciekł nam ostatnio. Fearless Leader wziął Steelheada i Łapiducha i ruszył w stronę ruin wieży strażniczej a mnie i Miśkowi kazał przejrzeć ruiny starego magazynu. Łapiduch znalazł w stercie śmieci jakieś działające cudo, ale nie miał czasu się temu przyjrzeć, bo zaczęła się jatka. 


Wielki mutant jadący na wielkim dziku i poganiający go mały szef-mutant ruszyli między dwa budynki, ale tam wpadli na tą trójnogą sobakę. Na nas wysłali małego skradacza i latacza. Na skradcza ruszył Steelhead, ale ten mały arschloch wyciągnął jakąś dziwną spluwę i usmażył nią obwody robota, który rozpadł się na kawałeczki!! Latacz próbował zrzucić Tadka z wieży, ale ten przygrzmocił mu ze swojego elektrokija i powalił na ziemię, po czym zeskoczył i spałował dodatkowo skradacza.


No ale wtedy ruszył na nas ten dzikozwierz. Łapiduch strzałami z igłowca sparaliżował latacza, a później tego wielkiego mutka, ale ich szef uniknął trucizny i z pistoletu trafił Tadka prosto między oczy! Kaplica na miejscu, po prostu...


Wtedy przypomniałam sobie 7 przykazanie Sępów Wiaczesława Ryjkowa - Rebiata...kiedy dumacie co robić, i jeszcze do Was strielajom, bierzcie nogi za pas!!. To wzięłam. Misiek podążył za mną. Łapiduch zdążył jeszcze popsuć igłowca kiedy ruszył na niego ten mutohund, ale udało mu się wyciągnąć stamtąd ciało Tadka i to mechaniczne cudeńko. Przynajmniej zrobiliśmy mu porządny pochówek. I wzięłam sobie tego jego smartfona, czy jak to on tam to nazywał.

No i co ja teraz zrobię? Właśnie do miasta wrócił Ryjkow ze swojej wyprawy do Wyspy Pomorskiej. Miałam się pochwalić hibernatusem, a teraz co? DUPA!!

2 komentarze: